Słowo o Koronie Polskiej
I
Oprowadzałem kiedyś po Wawelu gości z Włoch. Przeszliśmy najpierw przez podziemia katedry, mijając kolejne sarkofagi; na niektórych widniały wiązanki niedawno złożonych kwiatów. Potem toczyliśmy ciche rozmowy przy tumbach Łokietka, Kazimierza Wielkiego, Jagiełły, św. Jadwigi Królowej, Kazimierza Jagiellończyka i tak dalej. Wreszcie pod Kaplicą Zygmuntowską usłyszałem pytanie: „A co robi obecnie wasza rodzina panująca?”.
Wyjaśniłem, że nie mamy rodziny panującej, zarazem zaś pojąłem, że wzięto mnie, a raczej nas – bo i znaczną część tłumu, wypełniającego katedrę – za monarchistów. Wyprowadziłem gości z błędu, jednakże epizod ten skłonił mnie do refleksji. Czy przypadkiem Polacy nie są en masse kryptomonarchistami? Albo czy choćby nie zachowują się jak monarchiści, nie zdając sobie z tego sprawy? Bo skąd niby ten ciepły stosunek do naszych dawnych monarchów – we współczesnej republice? […]
II
Najpierw nasunęła mi się taka odpowiedź: że to – paradoksalnie – rozbiory uratowały autorytet naszych królów. Że gdybyśmy nie stracili państwowości, to nie staliby się ikonami Niepodległej. […] I szybka kontra: to nieprawda. Wszak „żaden król polski nie stał na szafocie”. Nie stał, choć można go było publicznie krytykować, a nawet wyszydzać, bo przecież „żaden nigdy naszym | Polskim król nie wygodzi humorom, choćby on | Z nieba zstąpił” (to z XVII-wiecznych Satyr Krzysztofa Opalińskiego). […] Jednocześnie każdy polski monarcha uznawany był za bezsprzecznie nietykalnego pomazańca. Wyjątki (jak porwanie Stanisława Augusta) potwierdzają regułę. […] Zygmunt I miał nawet mawiać (tu znowu przywołuję Satyry Opalińskiego), „że u swych poddanych na łonie | Bezpiecznie odpoczywać i wyspać się może”.
III
A przy tym – bardzo wcześnie decyzja o tym, który z przedstawicieli rodu ma władać, zaczęła zależeć od głosu poddanych. Stąd też za ostatnich Jagiellonów nasza wyobraźnia polityczna odmieniła się znacznie. Świadkiem drzeworyt z traktatu Stanisława Orzechowskiego Quincunx, z 1564 roku. W centrum jawi się tu nie król ale Rzeczpospolita, jako apokaliptyczna Niewiasta obleczona w słońce i ukoronowana, stojąca ponad ołtarzem, wsparta na ramionach króla i Ojca Świętego. Jej koronę wieńczy Krucyfiks, a na ołtarzu obok pateny i kielicha widnieje mszał otwarty na karcie kanonu.
Orzechowski tak objaśnia ową alegorię:
By kto mię tu teraz spytał, co Królestwo Polskie jest, tedy bym na to pytanie tak odpowiedział: Królestwo Polskie jest jedno w Sarmacyjej państwo, własnemu królowi swemu wolnie wybranemu z łaski Bożej przez kapłana poddane, ołtarzem Krzyża świętego uraczone, wiarą krześcijańską od Boga oświecóne a w jednym, świętym powszechnym i apostolskim Kościele zawarte i zamknióne.
Wzajemny stosunek Rzeczypospolitej i króla miał w powszechnym odczuciu charakter sakramentalny. […]
IV
Po upadku Rzeczypospolitej postacie naszych monarchów przedzierzgnęły się w ikony narodowej pamięci, ostoję tożsamości. Oderwały się zarazem od idei monarchii jako takiej, do tego stopnia, że nazwy i symbole związane z dynastią Piastów przeniknęły do haseł lewicy i prawicy (wspomnijmy PSL Piast, Mieczyk Chrobrego, ale i propagandę komunistyczną). […]
V
Nie jestem, nie byłem i raczej już nie będę monarchistą. Jestem chrześcijańskim republikaninem, któremu miła jest tradycja sarmackiego republikanizmu – w państwie, które było i monarchią, i republiką. Obecnie nie widać nigdzie sensownie funkcjonującej monarchii, ani ustrojowych projektów, które czyniłyby monarchię interesującą alternatywą dla demokracji tout court. […]
Ale wszystko przecież może się jeszcze zmienić. Jak rzekł o „niemożliwym” w roku 1655 powrocie na tron króla Jana Kazimierza ksiądz kanonik Szymon Starowolski: Deus mirabilis, fortuna variabilis – Bóg cudowny, fortuna zmienna. Analitycy wieszczą wydarzenia, które radykalnie odmienią kształt naszego świata. Fiat. Wszystko przed nami.
Comments