Neo-plemienna współczesność
Michel Maffesoli w latach 80 ubiegłego wieku napisał książkę Le déclin de l'individualisme dans les sociétés postmodernes ( Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych ), w której zgodnie z tytułem wieści schyłek indywidualizmu i narodziny nowej formy przeżywania społecznego pod nazwą neoplemion. Jest to niezwykle interesująca koncepcja, czy też interpretacja otaczającej nas rzeczywistości społecznej z którą gorąco polecam się wszystkim zapoznać*, a która jest inspiracją dla tego tekstu.
Schyłek Indywidualizmu
Indywidualizm to pogląd, że jednostka jest najważniejsza, jej prawa, wolności itd. Jest to pogląd mocno rozpowszechniony i zakorzeniony w cywilizacji "Zachodniej" z czym chyba nikt nie będzie polemizował. Niestety jego logiczną konsekwencją w obszarze społecznym jest atomizacja społeczeństwa, spadek znaczenia przeżywania swojego życia we wspólnotach, w konsekwencji "samotność w tłumie". Nie ma bowiem możliwości, aby wspólnota ludzi mogła właściwie funkcjonować w oparciu o paradygmat indywidualizmu (a więc że interes każdej jednostki jest zawsze ważniejszy od interesu wspólnoty). Samotność i poczucie alienacji jest zauważalnym problemem psychologicznym który dotknął i przeorał społeczeństwa zachodnie (w tym nasze chociaż trochę inaczej). Człowiek jest istotą społeczną, więc jeśli z powodu jakichś zawirowań ideologicznych pomyślał że może żyć bez angażowania się i przeżywania wspólnotowego to oczywistym jest że pojawi się jakaś reakcja która ten błąd spróbuje naprawić. Problem w tym, że indywidualizm jest bardzo atrakcyjną ułudą, jest też bardzo korzystną zarówno dla elit rządzących, jak i dla elit biznesowych i z pewnością nie przestanie być promowany. Dlatego nie jestem przekonany że ten schyłek rzeczywiście nastąpi, oraz że odpowiedź w postać neoplemion jest tym z czego należałoby się cieszyć.
Neoplemiona czyli co
Michel Maffesoli w swojej książce wskazuje, że "wkraczamy na powrót w epokę (dotykową) gdzie liczy się tylko proksemia" Czyli epoka w której bardziej istotna jest bliskość, empatia, wspólnota estetyki w kontrze do abstrakcji epoki "optyki", w której ludzie starają się oceniać i oglądać wszystko z dystansu i racjonalnie. To przejście powoduje, że rodzą się formy wspólnot które określa mianem nowych plemion. I są to grupy podzielające jakieś wspólne niewielkie "terytorium", ale niekoniecznie w znaczeniu dosłownym, to mogą być zainteresowania, grupy poglądów, gusty, fanostwo(jest takie słowo?), a więc posiadającą jakąś wspólnotę uczuć(czy nawet bardziej odczuć), a nie interesów. Plemiona te z jednej strony charakteryzują się podobnie jak klasyczne plemiona wytwarzaniem swoich rytuałów, sygnałów/języków, mitów i herosów, ale jednocześnie co jest czymś nowym są ulotne, czasowe, chwilowe, dość łatwo do nich dołączyć i opuścić, do tego można należeć do wielu z nich jednocześnie. Jeśli spojrzymy dzisiaj po 30 latach od pierwszego wydania tej książki, to trudno nie przyznać przynajmniej częściowo racji. Media społecznościowe są tu koronnym przykładem, gdzie ludzie raczej gromadzą się w swoich "bańkach informacyjnych", tak sobie agregując treści by nie wywoływały u nich dyskomfortu (a więc żyją na co dzień w swoich plemionach miłośników kotów, gwiezdnych wojen, gotowania, korwinistów i co tam jeszcze), jedynie czasem (albo i często zależy od "wojowniczości" danej jednostki) wybierają się na wojny z przedstawicielami innych plemion (jałowe dyskusje zwłaszcza polityczne, których jedynym celem jest "zaoranie" przeciwnika). Ja tu widzę jednak, zwłaszcza w owej ulotności neoplemion, pewne zaprzeczenie tezie o odwrocie indywidualizmu. To prawda, ludzie nie chcą być sami, ale te nowe plemiona odczytuję jako wyraz doskonalszej formy indywidualizmu, która przy zachowaniu nadrzędności własnej osoby (dodajmy że iluzorycznej), daje możliwość poczucia się częścią wspólnoty. Jeśli mielibyśmy faktycznie odwrót indywidualizmu, ludzie zrzeszaliby się we wspólnoty, dla których gotowi byliby się poświęcać (być może gdy Michel Maffesoli o tym pisał to takie miał właśnie obserwacje i faktycznie są przecież takie wspólnoty, choćby kibicowskie, wolontariackie i inne), a tymczasem moje (chociaż ofc nie mam żadnych badań) doświadczenia, oraz intuicja wskazują że ludzie należą do różnych grup dopóki daje im to jakieś korzyści i zaspokoja ich potrzeby, jeśli mieliby coś poświęcić...to wolą się po prostu "wylogować". Obym się mylił...
Powrót plemion to koniec wspólnoty narodowej
Jak uważa Tomasz Szlendak w artykule o stylach życia w mozaikowym społeczeństwie (tu s. 14-15) zjawiska zachodzące w naszym społeczeństwie doprowadzają do fragmentaryzacji na hiper-małe grupy społeczne, które zatracają wspólnotę kulturową z ogółem społeczeństwa polskiego (co jest tożsame z tezą o neoplemionach). Ten proces prowadzi do niemożności wzajemnego zrozumienia się pomiędzy ludźmi posługującymi się teoretycznie tym samym językiem, ale na co dzień przebywającymi w innych grupach / neoplemionach. Naród to właśnie przede wszystkim wspólnota wartości i kultury, upadek tej wspólnoty to upadek narodu jako konstruktu społecznego. Współczesność zatem, odpowiadając na temat tygodnia to czas zmierzch narodów, które zastępują neoplemiona. Czy to źle? Sądzę że tak, a z pewnością Państwo jakie uważam za idealne, czyli republika z mieszaną formą rządów, która opiera się na poczuciu odpowiedzialności za wspólnotę opartą o wspólne interesy, ale również wspólny kod kulturowy nie będzie mogło funkcjonować w społeczeństwie tak podzielonym...
Narodziny czy inwazja
Na koniec warto dodać, że wszystkie te analizy mogą być zupełnie bez zasadne, ponieważ inwazja islamska na Europę jakkolwiek by się nie zakończyła może wywołać najróżniejsze konsekwencje społeczne. Nie będzie więc miało znaczenia w co się przekształcają nasze społeczeństwa, bo zostaną one zastąpione przez te które są budowane w obrębie kultury islamskiej. Prawdopodobnie będą one podlegać jakimś wpływom naszej współczesności (zwłaszcza technologii), ale po latach beznadziejnych prób integracji imigrantów muzułmańskich widać, że trzonem nowych społeczeństw będzie ich kultura i ich struktura społeczna.
Tak sobie jednak myślę, że na naszym podwórku, jeśli inwazja się powiedzie i gdy za zachodnią granicą narodzi się Kalifat Brandenburgii, być może Polacy przestaną lajkować kotki na fejsie, czy hejtować funboyów Apple i odkurzą swoje kontusze, zbiorą się na Sejm, zaproszą braci z Europy Środkowo-Wschodniej i stworzą Rzeczpospolitą Wielu Narodów, która ochroni tak umiłowaną przez nas wolność, przed totalitarną ideologią islamu, dając schronienie uchodźcom z Europy Zachodniej. Uchodźcom z Europy która spłynie krwią wojen plemiennych między potomkami Kurdów, Turków, Marokańczyków i kogo tam jeszcze mają, a ich plemiona nie będą ulotne i zmienne i łatwe do opuszczenia...
Na zdjęciu plemię fanboyów Apple w oczekiwaniu na nowy cud ;) Zdjęcie pierwotnie z Shutterstock, autor: jessicakirsh
--
*Książka jest dość trudna do przebrnięcia (mnie się jak dotychczas nie udało przeczytać od deski do deski), polecam więc zdobyć dostęp do 2 nr kwartalnika Rzeczy Wspólne, gdzie sam pierwszy raz o tym przeczytałem: http://fundacjarepublikanska.istore.pl/pl/rzeczy-wspolne-nr-2-2-2010.html
Zachęcam też do zapoznania się z dostępnym w internecie bardzo dobrym tekstem Bartłomieja Radziejewskiego, który dogłębnie analizuje ten temat zwłaszcza pod kontem specyfiki polskiej w artykule: Od Polaków do neo-Polan? Nowy trybalizm a polityczność Polaków
Comments